Sexy Pulp Yves Rocher |
Jeżeli chodzi o tusz do rzęs to od dłuższego czasu jestem wierna właśnie Sexy Pulp od Yves Rocher. To już moje trzecie opakowanie i jak na razie nie mam ochoty na eksperymenty z innymi produktami. Przez większość czasu wybierałam tusze w kolorze czarnym i nie wyobrażałam sobie kupić brązowego. Z biegiem lat zrozumiałam, że jednak czarny tusz nie jest dla mnie najlepszy i postanowiłam wypróbować brązowy kolor na rzęsach. Jak się okazuje różnica nie jest wielka, rzęsy nadal są wyraźne, spojrzenie nabiera głębi, ale ciepły odcień dobrze współgra ze skórą, oprawą oczy i włosami tworząc spójną całość. Jeżeli tak jak ja makijaż w czarnym odcieniu was postarza czy sprawia, że wyglądacie na zmęczone warto spróbować ciemnych brązów do podkreślania oczu.
Pomimo panującej wszech obecnie modzie na szczoteczki silikonowe ja jednak jestem fanką grubych szczoteczek z włosia i taka jest właśnie w Sexy Pulp. Dzięki specjalnemu kształtowi ładnie podkręca rzęsy, a co najważniejsze pokrywa je tuszem od nasady aż po same końce. Większość tuszy, których używałam wcześniej przez pierwsze tygodnie zlepiało rzęsy i dopiero po jakimś czasie sytuacja się poprawiała. Na szczęście w Sexy Pulp można o tym zapomnieć, zawsze na szczoteczce mamy odpowiednią ilość tuszu i nie musimy się martwić o teatralny efekt, pozlepiane rzęsy czy owadzie nóżki. Trwałość również jest bardzo dobra, rzęsy są miękkie, elastyczne i nie kruszą się w ciągu dnia. W zależności od pożądanego efektu można aplikować tusz kilka razy, a rzęsy i tak pozostaną ładnie rozdzielone. Cena regularna to 57 zł, ale często jest w promocji i wtedy kosztuje ok. 30-40 zł. Tusz jest wydajny ( pojemność to 9 ml), długo zachowuje świeżość, a co najważniejsze ładnie wygląda na rzęsach.
Na zdjęciu po lewej widzicie moje naturalne, niepomalowane rzęsy, które są dość długie i jasne na końcach. Na prawym rzęsy pokryte dwoma warstwami tuszu Sexy Pulp Yves Rocher. Jeżeli chodzi o aplikację to najpierw maluję jedno oko, później drugie, wracam do pierwszego, a następnie przechodzę znowu do drugiego. Odstępy pomiędzy malowaniem jednego, a drugiego oka są wystarczające żeby tusz ładnie podsechł (ale nie stwardniał do końca) i połączył się z drugą warstwą tworząc mocniejszy efekt.
Na koniec efekt po wykonaniu całego całego makijażu oka. Delikatna kreska brązowym eyelinerem oraz cieliste cienie opisywane kiedyś na blogu (Clarins nudes) tworzą idealny, delikatny makijaż dzienny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz