8 września 2014

Moje ulubione metody stylizacji włosów




Moje włosy są zniszczone na końcach przez lata farbowania i gdy wyschną samoistnie nie prezentują się zbyt okazale. Niestety nie do końca lubię swój naturalny kolor i ciągle eksperymentuję z farbowaniem włosów. Były już blond i prawie czarne, oraz wszystkie odcienie pomiędzy tymi dwoma kolorami. Od jakiegoś czasu jednak przestałam intensywnie rozjaśniać włosy i ich stan zdecydowanie się poprawia. Zmiana pielęgnacji włosów oraz większa świadomość o niej znacząco wpływa na ich kondycję.

Przejdźmy jednak do tematu posta czyli do suszenia i układania. Kiedy osuszę włosy ręcznikiem staram się dać im trochę czasu i pozwolić im podsuszyć się samym. Kiedy są jeszcze lekko wilgotne nakładam na skalp odrobinę wcierki np. Jantar z Farmony lub obecnie stosowany Pokrzepol z Profarm. Dzięki temu zabiegowi odżywiam cebulki włosów oraz lekko dodaję objętości włosom u nasady. Następnie zabezpieczam końcówki mieszanką serum Biovax A+E ( L`Biotica) i mleczka termoaktywnego  Thermo Cell Repair (L`Oreal Professionnel). Mleczko Thermo Cell Repair pomaga ochronić końce przed szkodliwym wpływem temperatury i to właśnie ono w głównej mierze przyczyniło się do poprawy stanu moich włosów. 

Kiedy już wszystkie produkty mam nałożone na włosy zaczynam je suszyć z głową opuszczoną w dół, staram się suszyć je zimnym nawiewem suszarki lub na przemian ciepłym i zimny powietrzem. Skupiam się na górnej partii włosów, gdyż dół suszę na suszarko lokówce Bosch PHA 2662. Moja ma już parę lat, nadal jestem z niej zadowolona, ale przymierzam się do zakupu innego produktu do kręcenia włosów. Suszarko lokówkę używam jedynie do podkręcania dolnych partii oraz wycieniowanych włosów przy twarzy. Staram się pracować na trybie temperatury 1 i na przycisku z chłodnym powietrzem, przy poziomie 2 suszarka mocno grzeje, przez co może uszkadzać włosy czego staram się unikać. Moją ulubioną końcówkom jest gruba, okrągła szczotka, która ładnie wygładza i podkręca włosy w sposób widoczny na zdjęciu powyżej.

W ostudzone włosy wgniatam trochę sprayu solnego własnej roboty. Mieszankę wody, hydrolatu różanego, soli morskiej i żelu do włosów przelewam do pojemniczka z atomizerem i mam swój DIY spray solny. Jeżeli chcę mocniej utrwalić włosy dokładam jeszcze lakier do włosów. Ostatnio bardzo przypadł mi do gustu lakier Taft with Liquid Keratin od Schwarzkopf. Pomimo poziomu 4 utrwalenia lakier jest bardzo delikatny, nie skleja włosów, nie kruszy się, nie drażni aż tak bardzo przy wziewaniu. Niestety widzę, że nie spodobał się on zbytnio wielbicielkom mocnego utrwalenia i na wizażu ma dość niską ocenę. Nie lubię mocnych lakierów, może przy krótszych włosach te mocne sprawują się dobrze, ja jednak chcę uzyskać naturalny efekt i dzięki Taft with Liquid Keratin mogę taki uzyskać. Lakier również dobrze sprawdza się u mnie do utrwalania lekko tapirowanych włosów przy skórze głowy. Mam bardzo cienkie włosy i nie jest ich zbyt dużo przez co cierpię na brak ich objętości, a lekkie tapirowanie pomaga mi odbić włosy od głowy. Taki zabieg wykonuję tylko raz dziennie, gdyż włosy utrwalone lakierem już przez cały dzień pozostają lekko uniesione u nasady.

Lakier Taft with Liquid Keratin

W domu często chodzę jednak w spiętych włosach, najczęściej używam gumek Invisible Bobble zarówno tych oryginalnych jak i tych zakupionych w chińskim markecie. Nie widzę różnicy w nich i jeżeli nie chcecie wydawać na 3 gumki paręnaście zloty to warto ich poszukać właśnie u chińczyka. Na noc zwijam włosy w wysoki koczek dzięki czemu rano mam ładnie pofalowane włosy, w które wystarczy wgnieść rano trochę sprayu solnego by utrwalić i podkreślić skręt. Jeżeli widzę, że włosy są lekko przesuszone i przestały się błyszczeć zawsze nakładam na nie dodatkową porcję serum lub jedwabiu z L`Biotica.

Dzięki takiemu procesowi w dzień mycia mam proste lekko wywinięte włosy, a następnego dnia już bardziej pokręcone włosy w stylu surferki :)

A jak wy sobie radzicie ze swoimi włosami? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz