28 sierpnia 2014

Zdobienie paznokci mix

Dziś ma dla was mix zdobień na paznokciach jakie w ostatnim czasie nosiłam. Paznokcie na zdjęciach to moje naturalne pomalowane zwykłymi lakierami lub hybrydą. Jeśli mam trochę więcej czasu staram się wyczarować na moich paznokciach coś ciekawego. Po obejrzeniu zdjęć łatwo dostrzec, że najbardziej lubię zdobienia na serdecznym palcu i to one dominują.

Pierwsza grupa to zdobienia wykonane przy użyciu średniej wielkości cyrkoni  Swarovskiego w kolorze crystal. Kryształki te mają tęczowy refleks i bardzo dobrze pasują do wszystkich kolorowych lakierów. Ja swoje przyklejam na przeźroczysty lakier lub bazę do hybrydy i mocno zalewam topem.




Bardzo często na moim serdecznym palcu gości kokardka z kryształków, tym razem wraz ze zdobieniem half moon wypełnionym brokatowym lakierem. W najbliższym czasie mam w planach wykonanie half moon na wszystkich paznokciach.

crystal bow

Słodki cupcake manicure, część dziewczyn decyduje się na babeczki na wszystkich palcach, ja jednak pozostałam przy jednej babeczce i delikatnych zdobieniach na pozostałych czterech paznokciach. Niestety nie jestem zadowolona z perełek, których użyłam do tego manikiuru. Bardzo szybko ściera się z nich top wraz z perłową poświatą i pozostają tylko mleczne półkule. Może to wina tych konkretnych perełek :/

cupcake manicure

Teraz czas na brokatowe wariacje, paski, kokardki, ombre, wszystko to możemy wykonać przy pomocy przeźroczystego lakieru z brokatem. Ja używałam lakieru Life nr 47 dostępnego w Super-pharm za parę złotych. Lakier ten zawiera drobny złoty i holograficzny brokat oraz większy w kształcie plastra miodu w kolorze różowego złota.


Na koniec french manicure, czyli klasyka sama w sobie. Pierwszy wykonywałam ręcznie bez użycia pasków, natomiast drugi to trochę luźniejsza wersja wykonana gąbką. Ombre french to fajna odmiana dla tych z was, które nie radzą sobie z idealną linią uśmiechu lub dla osób szukających urozmaicenia.



A wy zdobicie paznokcie? 

26 sierpnia 2014

L`Oreal Paris, Casting Sunkiss Jelly


L`Oreal Paris, Casting Sunkiss Jelly
Od kilku sezonów panuje moda na włosy lekko rozjaśnione, jakby muśnięte słońcem. Salony proponują nam różne usługi takie jak ombre, sombre, baleyage, słoneczny refleks czy rozjaśnianie na koronie. Niestety zabiegi te w dobrym salonie sporo kosztują i nie zawsze możemy osiągnąć wymarzony efekt. Dlatego L`Oreal Paris wprowadziła na rynek Casting Sunkiss Jelly, który możemy bez problemu kupić w drogerii i same nałożyć na włosy. Farby L'Oreal Casting bardzo nie lubię i mam z nią złe doświadczenia, ale tyle pozytywnych opinii na temat Sunkiss Jelly skłoniło mnie jednak do zakupu tego produktu. Swój egzemplarz w kolorze 03 czyli do włosów w odcieniach jasnego blondu zakupiłam w Rossmannie za ok. 27 zł. Ciężko było mi wybrać spośród odcieni 01, 02, 03 i nadal nie wiem czy wybrałam dla siebie dobry, ale kolor moich włosów był zbliżony do tego na wzorniku. 


Produkt ma wyjątkowo ładne opakowanie, które wręcz zdobi pułkę na której stoi. W kartoniku znajdziemy średniej wielkości tubkę o pojemności 100 ml, która mnie wystarczyła na 5 aplikacji. Pierwsza aplikacja to był test na kilku pasmach, kolejna to nałożenie produktu na całej długości. Przy ostatnich trzech użyciach stosowałam żel tylko na wybrane pasma w celu osiągnięcia słonecznego refleksu. Mam włosy o długości ponad 50 cm więc dla mnie żelu było trochę mało żeby nakładać go kilka razy na całe włosy. Producent zaleca użycie suszarki lub wyjście na słońce po aplikacji żelu na włosy. Korzystałam z obu sposobów i chyba ten ze słońcem jest przyjemniejszy i wygodniejszy. Casting Sunkiss Jelly pozostawia dziwną powłokę na włosach oraz dość intensywny zapach wody utlenionej co nie zachęca do wyjścia i kontaktów z osobami trzecimi. Po takim zabiegu pozostawałam w domu i nakładałam na włosy głęboko nawilżająca maskę przed lub po ich umyciu.

Po prawej włosy przed użyciem L`Oreal Paris, Casting Sunkiss Jelly, a po lewej włosy po zużyciu całego opakowania.
Niestety pomimo obietnic producenta produkt wysusza włosy, zwłaszcza końcówki. Warto o tym pamiętać i jeszcze przed rozpoczęciem rozjaśniania zaopatrzyć się w dobą odzywkę lub maskę do włosów. Casting Sunkiss Jelly jest dedykowany naturalnym włosom i faktycznie dużo lepiej radził sobie na czubku głowy, który nie był farbowany. Musiałam omijać naturalny odrost i nakładać więcej produktu na partie, które już kiedyś były farbowane różnymi specyfikami. Jednak nie ma co się obawiać gdyż rozjaśnianie jest stopniowe, możemy je kontrolować i stopniować w celu uzyskania pożądanego efektu. Na zdjęciach poniżej widać delikatny refleks na poszczególnych pasmach.

Włosy po Casting Sunkiss Jelly  

Kolor jest bardzo świetlisty i w zależności od oświetlenia bardzo się różni. Niestety często wpada w rudawy odcień co trochę mi przeszkadza i zamierzam go w przyszłości trochę ochłodzić delikatną farbą lub płukanką. Na razie jednak skupiam się na poprawie kondycji moich włosów i przywróceniu ich do stanu z przed rozjaśniania.
L`Oreal Paris, Casting Sunkiss Jelly pomógł mi wrócić do koloru z przed nieudanej koloryzacji ( niestety farba, której użyłam okazała się dużo ciemniejsza niż myślałam) i za to jestem mu bardzo wdzięczna. Szkoda jednak, że końce moich włosów tak mocno na tym ucierpiały, ale nie spotkałam jeszcze rozjaśniania włosów, które nie niszczy naszych kosmyków. Mam nadzieję, że nie będę już musiała w przyszłości rozjaśniać moich włosów, ale gdyby zaszła taka konieczność to chyba zakupię ponownie Casting Sunkiss Jelly.


Używałyście już Casting Sunkiss Jelly?

24 sierpnia 2014

ECO Soak Off w kolorze Black Sand



Black Sand
ECO Soak Off w kolorze Black Sand

Po kolorze Hibiscuc (klik) oraz English Rose (klik) przyszedł czas na Black Sand z ECO Soak off. Black Sand to głęboka, smolista, idealna czerń doskonała na nadchodzącą jesień. Nie wiem jak wy ale ja bardzo lubię czarny kolor na paznokciach i często będę po niego sięgać. Zapraszam do obejrzenia zdjęć, a po więcej informacji odsyłam do wcześniejszych postów :)
ECO Soak Off w kolorze Black Sand

Black Sand
Lubicie czarne paznokcie?

22 sierpnia 2014

Revitale Kolagenowe Płatki Pod Oczy

Revitale Kolagenowe Płatki Pod Oczy

Dziś coś dla zmęczonych oczu, czyli  Kolagenowe Płatki Pod Oczy z Revitale. Bardzo lubię wszelkiego rodzaju płatki pod oczy i wiele już firm i rodzajów przetestowałam. Najbardziej lubię jednak kolagenowe płatki, które u mnie dają najlepsze efekty. W drogeriach mamy kilka ich rodzajów do wyboru, jednak ich cena nie zachęca do zakupu. Za to w internetowych sklepach możemy znaleźć właśnie te płatki w cenie ok. 7 zł za opakowanie, które zawiera 5 blistrów po 2 płatki. W niektórych drogeriach internetowych możemy również kupić pojedyncze blistry za mniej niż 2 zł.

Po otwarciu blistra w małych foremkach znajdziemy delikatne płatki przypominające w dotyku twardą galaretkę lekko wilgotną i zimną. Ich skład jest bardzo krótki i prosty.

Skład: Aqua, Propylene Glycol, Gliceryne, Collagen, Hyaluronic Acid, Nicotinamide, Pectin, Imidazolinyl Urea, Alpha-Bisabolol, Ubiquinone.


Z substancji korzystnie wpływających na skórę pod oczami mamy kolagen, kwas hialuronowy, witaminę B3 i koenzym Q10. Niestety koenzym Q10 jest na ostatnim miejscu w składzie i chyba nie ma co na niego liczyć w tym wypadku. Jednak płatki spełniają swoje zadanie i to całkiem dobrze. Pierwsze co czujemy po nałożeniu to przyjemny chłód i rozluźnienie skóry pod oczami. Po 30 minutach od aplikacji możemy zdjąć płatki i wyrzucić je lub schować do foremki i użyć za parę godzin później ponownie. Płatki dobrze radzą sobie z opuchlizną i cieniami pod oczami, pozostawiając skórę nawilżoną, delikatną i rozświetloną. W przypadku mocnej opuchlizny polecam przed aplikacją umieścić płatki w lodówce i dobrze schłodzić.

Produkt w pełni spełnia obietnicę producenta, jest tani i wygodny w użyciu, Płatki dobrze dopasowują się kształtem do skóry i nie zsuwają się w trakcie użytkowania. Płyn, którym są nasączone nie powoduje pieczenia nawet jeśli dostanie się do oka co jest dużym plusem. Jedynym minusem może być dostępność, jeżeli spotkałyście je gdzieś stacjonarnie napiszcie koniecznie w komentarzach.


Lubicie stosować płatki pod oczy?

20 sierpnia 2014

Krem intensywnie odżywiający i Balsam regenerujący do stóp Yves Rocher

Krem intensywnie odżywiający i Balsam regenerujący do stóp Yves Rocher 

Moja przygoda z produktami Yves Rocher zaczęła się od peelingu do stóp, który był na tyle dobrzy, że postanowiłam przetestować resztę serii. Moje stopy po złuszczających skarpetkach wymagały solidnego nawilżenia więc wybrałam Balsam regenerujący Yves Rocher. W ciemno fioletowej tubce znajdziemy 50 ml bardzo gęstego kremu, który pięknie pachnie lawendą. Regularna cena to 27 zł, jednak często można natrafić na 50 % obniżki na produkty do stóp. Same zobaczcie ile dobrych składników mamy w tej małej tubce.

Skład: aqua, lavandula angustifolia water, stearic acid, glycerin, alcohol, simmondsia chinensis seed oil, macadamia ternifolia seed oil, methylpropanediol, elaeis guineensis oil, cocos nucifera, cetyl alcohol, butylene glycol, caprylic/capric triglyceride, butyrospermum parkii butter / shea butter, glyceryl stearate, sorbitan stearate, hydrogenated palm kernel oil, PEG-100 stearate , candelilla cera / euphorbia cerifera (canelilla) wax, parfum, linalool, xanthan gum, copernicia cerifera cera / carnauba wax, acrylates/C10-30 alkyl acrylate crosspolymer, tocopherol, lavandula angustifolia oil, bisabolol, tetrasodium EDTA, sodium hydroxide, coumarin.

                                                                                           
Teraz dla porównania Krem intensywnie odżywiający z Yves Rocher. Jasno fioletowa, przeźroczysta tubka zawiera średniej gęstości krem, który również pachnie lawendą. Regularna cena to 25 zł czyli niewiele mniej niż za balsam regenerujący z tej firmy. Ich skład niewiele się różni.

Skład: Aqua, Lavandula Angustifolia (Lavender) Water, Glycerin, Stearic Acid, Persea Gratis-Sima (Avocado) Oil, Sorbitan Stearate, Cocos Nucifera (Coconut) Oil, Butylene Glycol, Myristyl Myristate, Macadamia Ternifolia Seed Oil, Hydrogenated Palm Kernel Oil, Coco-Caprylate/Caprate, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Glyceryl Caprylate, Cetyl Alcohol, Methylpropanediol, Shorea Stenoptera Seed Butter, Parfum/Fragrance, Caprylyl Glycol, Sodium Cetearyl Sulfate, Linalool, Carbomer, Dipropylene Glycol, Sodium Hydroxide, Xanthan Gum, Tocopherol, Lavandula Angustifolia (Lavander) Oil, Bisabolol, Tetrasodium Edta, Coumarin, Limonene.


Oba produkty nie zachwyciły mnie niestety. Pomimo codziennej aplikacji stopy nadal są wysuszone. Balsam jest bardzo gęsty przez co ciężko się go aplikuje i jest mało wydajny. Należy dość długo odczekać zanim produkt się wchłonie, najwygodniej jest więc stosować go na noc. Balsam nie nawilża wysuszonej skóry na stopach, tworzy jedynie powłokę ochronną. Ciężko jest wydostać resztkę produktu z tubki, konieczne jest jej rozcięcie. Jak dla mnie produkt nie wart swojej ceny. Nie polecam osobą z mocno zniszczonymi stopami, a dla tych z mniej problematycznymi stopami myślę, że wystarczyłby lżejszy i tańszy preparat od tego.

Krem intensywnie odżywiający jest zdecydowanie lepszy od wyżej opisanego balsamu. Łatwiej się nakłada, szybciej się wchłania i lepiej odżywia skórę stóp. Niestety efekty nie są na tyle dobre bym ponownie zakupiła ten krem. Nawilżenie jest lepsze niż w przypadku Balsamu regenerującego, ale nie jest dla mnie wystarczające. Podobne efekty uzyskiwałam produktami drogeryjnymi w znacznie niższej cenie. Jedynie co wyróżnia te kremy spośród konkurencji to przyjemny zapach lawendy.

 Moim faworytem w pielęgnacji stóp nadal pozostają  produkty marki Gehwol.



A wy jak pielęgnujecie swoje stopy?

17 sierpnia 2014

Pomadka Eliksir od Wibo

Pomadka Eliksir Wibo

Pozytywne opinie na temat pomadki Eliksir od Wibo czytałam już dawno temu, ale dopiero ostatnio skusiłam się zakupić ją dla siebie. Od zawsze lubiłam bardziej delikatne, transparentne błyszczyki niż szminki do ust. Tym razem chciałam spróbować czegoś co daje intensywniejszy kolor na ustach, ale nie zrujnuje mojego portfela. Szminka Wibo Eliksir jest dosyć tania ( ok 9 zł) i dostępna w każdym Rossmannie. Niestety kolorów jest mało ( tylko 8 ) i są to głównie róże,co ciekawsze kolory są z reguły wyprzedane lub poniszczone. W szafie panuje lekki chaos i brakuje testerów co znacząco utrudnia wybór. Pomimo tych utrudnień zakupiłam kolor nr 05, z którego jestem bardzo zadowolona. 


Pomadka Eliksir to coś na skraju szminki i błyszczyka do ust. Ma lekką konsystencję, łatwo się rozprowadza i dość dobrze kryje. Nie zauważyłam żeby szminka odżywiała usta, ale na pewno ich nie wysusza i nie podkreśla suchych skórek. Jedynym jej minusem jest trwałość, musimy się nastawić na częste poprawianie jeżeli chcemy utrzymać kolor na ustach przez cały dzień. Szminka równomiernie schodzi z ust i nie pozostawia przebarwień. Naczytałam się sporo o delikatności opakowania więc uważam na nie jak tylko mogę i do tej pory jest jeszcze w całości. Kształt i kolor opakowania do mnie nie przemawiają, wygląda jakby było jeszcze z czasów PRL-u i nie wywołuje dobrych skojarzeń.


 Stosunek ceny do jakości w przypadku Pomadki Eliksir od Wibo jest bardzo dobry. Zakwalifikowałabym ją jako produkt dla młodych dziewczyn i kobiet, które nie chcą nosić ciężkich i trwałych szminek na ustach. Ja dzięki niej przekonałam się do malowania ust na intensywniejszy kolor i w przyszłości poszukam czegoś trwalszego w tej kolorystyce.



Stosowałyście już Wibo Eliksir, a może dopiero zamierzacie?

15 sierpnia 2014

Lirene Dermoprogram, Last Minute Body BB, Fluid - balsam do ciała


Lirene Dermoprogram, Last Minute Body BB, Fluid - balsam do ciała

Opalenizna Last Minute. Czy nie brzmi to ciekawie i zachęcająco? Przyjrzyjmy się więc temu kosmetykowi upiększającemu do ciała Lirene  Body BB. Balsam możemy dostać w dwóch wersjach kolorystycznych do jasnej i ciemnej karnacji. Ten do jasnej mnie nie zainteresował, chciałam czegoś mocniejszego i może to był mój błąd. Skuszona opiniami blogerek i pozytywną wtedy oceną na wizażu zakupiłam w Rossmannie swoje opakowanie za ok 25 zł. To dość sporo, ale w porównaniu z rajstopami w sprayu Sally Hansen cena wydaje się korzystna i zachęcająca do zakupu. Od razu napiszę,że jestem niezadowolona z tego produktu i na pewno nie kupię go ponownie. 



Jedynym plusem Lirene  Last Minute Body BB jak dla mnie jest jego słodki zapach. Ale nie samym zapachem człowiek żyje. Produkt nakłada się ciężko, trzeba dojść do wprawy żeby nie zrobić sobie zacieków, a jak je zrobimy to jedynym wyjściem jest całkowite zmycie produktu i ponowna aplikacja. Nie polecam nakładać na ciało wcześniej nabalsamowane, produkt nie zaschnie nam na skórze i po czasie będą widoczne jaśniejsze placki. Sam balsam wysusza skórę, a opalizujące drobinki jeszcze bardziej to podkreślają, zwłaszcza na kolanach. Kolor balsamu mógłby być bardziej brązowy  i wolałabym żeby mniej się błyszczał. Mam na nogach pajączki, czasami jakieś ugryzienia po komarach i niestety produkt ten nie tuszuje takich mankamentów. Rajstopy Sally Hansen dużo lepiej radziły sobie z kryciem niedoskonałości i nie stwarzały takich problemów z nakładaniem. 



Efekt na nogach po nałożeniu utrzymuje się właściwie cały dzień pod warunkiem, że nie zmoczymy nóg. Niestety spora część balsamu pozostaje na wszystkim czego dotknie nasza skóra. Nie polecam łączyć tego balsamu z jasnymi ubraniami, bardzo ciężko jest je później po nim doprać ( moje spodenki musiałam prać 3 razy). Skórzane siedzenia w samochodzie są całe oblepione tym balsamem, na szczęście ze skóry łatwo to zmyć, gorzej gdyby to była jasna materiałowa tapicerka!

Lirene Dermoprogram, Last Minute Body BB, Fluid - balsam do ciała

Balsam może i daje ładny efekt na skórze, ale to taki produkt raczej do zdjęć, na co dzień jest zbyt uciążliwy. Niestety balsam jest wydajny i będę się jeszcze długo z nim męczyć albo po prostu wyląduje w koszu pewnego dnia jak stracę cierpliwość do niego. Jeżeli poszukujecie produktu upiększającego do nóg to zdecydowanie odradzam Lirene Last Minute Body BB. Żałuję, że nie kupiłam zamiast tego bubla Bielendy Color Control, Body Perfector CC Cream 10 in 1 lub Sally Hansen Airbrush Legs.




Stosujecie tego typu produkty do nóg?

13 sierpnia 2014

Bielenda, 2w1, mgiełka samoopalająca,

Bielenda, 2w1, mgiełka samoopalająca,
 

Czas na kolejny samoopalacz. Tym razem jest to coś innego niż przedstawiane ostatnio musy samoopalające (klik) z St.Topez i Gosh. Nasza rodzima marka Bielenda zaoferowała nam ostatnio taką oto drogocenną mgiełkę samoopalającą z olejkiem arganowym. Na ten olejek jest ostatnio boom i właściwie wszędzie można znaleźć z nim kosmetyki, choć czasami jest on tak daleko w składzie, że nie ma co liczyć na jego cudowne właściwości. Tu mamy go w składzie gdzieś w połowie, zaraz po kwasie hialuronowym, czyli zbyt wiele go nie ma.

 
Produkt to nietłusta mgiełka o przyjemnym orientalnym zapachu zamknięta w opakowaniu z atomizerem. Za 150 ml musimy zapłacić ok 20 zł, ale często można go dorwać w promocji w Rossmannie. Wiele dziewczyn jest niezadowolonych z butelki, która jest nieporęczna i wyślizguje się z rąk. Mnie osobiście to nie przeszkadza tak bardzo, ale faktycznie kilka razy upadła mi na podłogę w trakcie aplikacji. Mgiełkę możemy nakładać na ciało w różny sposób. Przy bezpośredniej aplikacji atomizerem warto pamiętać, że sporo produktu ląduje na podłodze i może przebarwić nasze stopy od spodu. Przy nakładaniu produktu na dłoń, a następnie na ciało zauważyłam przebarwienie wewnętrznej skóry rąk, dzieje się tak pomimo umyciu ich po aplikacji mydłem. Dlatego wybrałam trzeci sposób, czyli nakładanie przy po mocy gumowych rękawiczek lateksowych. Jest on oszczędniejszy od rozpylania i nie ma obawy o przebarwienie stóp czy dłoni jak w innych przypadkach.


Mgiełka samoopalająca Bielendy daje bardzo subtelny efekt po jednej aplikacji. Jeśli chcemy mocniejszy kolor najlepiej po nałożeniu pierwszej warstwy odczekać chwilę i nałożyć kolejną. Nie ma co jednak liczyć na brąz niczym z tropików, opalenizna jest raczej złota i dość szybko schodzi. Na mojej bladej skórze najlepiej sprawdzała się codzienna aplikacja jednej warstwy, a po peelingu dwóch warstw w celu przywrócenia koloru. Kiedy się już trochę opaliłam nie musiałam tak często ponawiać aplikacji, a kolor był głębszy i troszeczkę wpadał w brąz.

Bielenda, 2w1, mgiełka samoopalająca,

Skóra po nałożeniu mgiełki nie klei się, aż tak bardzo, a charakterystyczny zapach przy utlenianiu się samoopalacza jest wręcz niewyczuwalny na mojej skórze. Dzięki temu konieczność częstego stosowania nie drażni tak jak przy innych samoopalaczach. Warto jednak pamiętać o dobrym nawilżenie, bo mgiełka troszkę podsusza skórę. Delikatność opalenizny uzyskanej tym samoopalaczem ma jednak swoje plusy i minusy. Podczas stosowania nie nabawiłam się ani razu zacieków, smug czy innych przebarwień, a opalenizna była równomierna. Z drugiej strony częsta aplikacja powoduje iż produkt jest mało wydajny i jedno opakowanie wystarcza tylko na miesiąc. Jak dla mnie jest to produkt na skraju samoopalaczy, a balsamów stopniowo opalających i spisuje się bardzo dobrze w swojej roli.
 



Podsumowują jestem bardzo zadowolona z tego produktu i mogę go wam polecić, zwłaszcza jeśli nie macie jeszcze wprawy w nakładaniu samoopalaczy :)


9 sierpnia 2014

ECO Soak Off Gel w kolorze Hibiscus



Eco Soak off Gel
Eco Soak off Gel w kolorze Hibiscus
Po opisywanym ostatnio English Rose( klik) przyszedł czas na kolor Hibiscus z ECO Soak Off Gel. Bardzo trudno uchwycić odcień bo właściwie w każdym oświetleniu jest inny, raz intensywnie różowy, a raz bardziej pastelowy. Nie jest to róż lalki Barbie, o to nie musicie się obawiać. Kolor jest stonowany, lekko pastelowy i faktycznie przypomina kwiat hibiskusa.

Hibiscus

Hibiscus


Żel ECO Soak Off występuje w pojemniczku o pojemności 3,5 g i bardzo przyjemnie się go nakłada. W razie jakichkolwiek niedociągnięć możemy go lekko spiłować pilniczkiem po utwardzeniu w lampie. Jako top użyłam Eco Universal Top Coat, bardzo dobry top w dobrej cenie.

Na razie przedstawiam wam kolor, całą recenzję ECO Soak Off Gel umieszczę dopiero gdy dobrze go przetestuję, czyli za jakiś czas :)

eco soak off gel

Jak wam się podoba taki letni kolorek na paznokciach?

8 sierpnia 2014

Vichy, Capital Soleil, Emulsion Anti-Brillance Toucher Sec SPF 50



Vichy, Capital Soleil, Emulsion Anti-Brillance Toucher Sec SPF 50 


Filtry słoneczne z dużym faktorem mają swoich zwolenników jak i przeciwników.  Ja należę do tych pierwszych i bez filtra na twarzy nie wychodzę z domy. Wiele osób w sieci zachwyca się włąsnie tym produktem Vichy, Capital Soleil, Emulsion Anti-Brillance Toucher Sec SPF 50. Zachęcona pozytywnymi opiniami dałam mu szansę i zakupiłam go wiosną kiedy pojawił się w drogeriach ( zimą produkt był niedostępny). Cena może przerażać, bo za 50 ml musimy zapłacić ok. 50 zł. Produkt jest ciężko dorwać, w promocji rozchodzi się jak ciepłe bułeczki, a  w regularnej cenie często go też nie ma. 

Dla chętnych podaję skład :)

Skład: Water, Homosalate, Silica, Ethylhexyl Salicylate, Ethylhexyl Triazone, C12−15 Alkyl Benzoate, Bis−Ethylhexyloxyphenol Methoxyphenyl Triazine, Drometrizole Trisiloxane, Butyl Methoxydibenzoylmethane, Aluminum Starch Octenylsuccinate, Octocrylene, Glycerin, Pentylene Glycol, Styrene/Acrylates Copolymer, Potassium Cetyl Phosphate, Parfum / Fragrance, Caprylyl Methicone, Acrylates/C10−30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Aluminum Hydroxide, Caprylyl Glycol, Cinnamomum Cassia Bark Extract, Dimethicone, Disodium EDTA, Inulin Lauryl Carbamate, PEG−8 Laurate, Phenoxyethanol, Poterium Officinale Extract, Stearic Acid, Stearyl Alcohol, Terephthalylidene Dicamphor Sulfonic Acid, Titanium Dioxide, Tocopherol, Triethanolamine, Xanthan Gum, Zingiber Officinale Extract / Ginger Root Extract (26.07.2012.)


Pytanie jest więc jedno czy wart go kupić? Zdecydowanie tak. Produkt ma bardzo przyjemną konsystencję, błyskawicznie się wchłania i nie pozostawia tłustej powłoki. Sam krem w sobie jednak nie blokuje przetłuszczania się skóry i jeśli zależy wam na macie musicie użyć pudru matującego. Ja nakładam go na twarz dosyć obficie, warto pamiętać, że filtrów nie możemy żałować jeśli chcemy skutecznej ochrony.  Zdarzają się produkty, które lubią się z nim rolować, ale podkłady i pudry mineralne oraz fluidy bardzo dobrze ze sobą współgrają nałożone na emulsję Vichy.



Jeśli się przyjrzycie zauważycie lekkie rozjaśnienie na dłoni w miejscu aplikacji emulsji Capital Soleil. Produkt po wchłonięciu trochę bieli skórę,jednak ja lubię to rozjaśnienie, stanowi fajną bazę do produktów kolorowych. Może u osób z ciemniejszą skórą będzie to bardziej widoczne.




Zapach jest bardzo przyjemny, nie jest to typowy plażowy zapach, jest delikatny i nie przeszkadza. Wydajność bardzo dobra, dzięki wysokiemu SPF nie musimy, aż tak często ponawiać aplikacji w ciągu dnia. Moja zmora - piegi, które są najlepszym wskaźnikiem czy filtr działaczy nie, w tym roku wyjątkowo się nie pojawiły na twarzy. Uważam to za sukces i w sporej części przypisuję go właśnie emulsji Vichy. Na koniec coś co często niestety jest sporym problemem przy stosowaniu filtrów, mianowicie zaskórniki i inne niespodzianki. Zużyłam już całe opakowanie i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że produkt nie powoduje powstawania zaskórników, więc nie ma się czego obawiać.


Podsumowując, Vichy, Capital Soleil, Emulsion Anti-Brillance Toucher Sec SPF 50, to bardzo dobry produkt, właściwie bez wad. Nie mogę mu nic zarzucić oprócz tego, że jest drogi i ciężko dostępny ;)

Polecam zaopatrzyć się w niego już teraz jeśli macie w planach zimą stosować złuszczanie kwasami.